Gdy kilka miesięcy temu losowano grupy Ligi Europy Hapoel Beer Sheva Łukasza Bortnika trafił na bardzo silnych rywali. Mimo to izraelski zespół tak jak zapowiadał właściciel Sports Performance Bortnik nie przestraszył się przeciwników i osiągnął historyczny sukces!
Trwa dobra passa Hapoelu Beer Sheva
Przykład Lecha Poznań w rozgrywkach polskiej ekstraklasy z sezonu 2014/15 udowodnił, że samo zdobycie mistrzostwa nie zawsze wiąże się z podtrzymaniem dobrej passy w kolejnym sezonie. Historia Hapoelu Beer Sheva wyglądała jednak inaczej. Klub, którego prezesem jest Alona Barkat odzyskał mistrzostwo dokładnie po czterdziestu latach od ostatniego triumfu i jak się później okazało – był to dopiero początek radości jaką w kolejnych miesiącach przeżywali fani zespołu.
Zatrzaśnięte wrota do bram Ligi Mistrzów
Wszystko układało się w amerykański sen do momentu ostatniej fazy eliminacyjnej do Ligi Mistrzów. Hapoel trafił na szkocki Celtic Glasgow po wcześniejszym wyeliminowaniu zdecydowanie bardziej utytułowanego przeciwnika jakim był Oympiakos Pireus. Zwycięski dwumecz nad greckim zespołem dał prawo wierzyć, że kolejną – tym razem szkocką przeszkodę uda się pokonać.
Pierwsze spotkanie musiało jednak mocno nadwątlić wiarę nie tylko fanów izraelskiego mistrza, ale także samych zawodników i sztabu szkoleniowego. Sromotna porażka 2-5 w Szkocji dawała małe nadzieje, na udany pościg w Izraelu. Zawodnicy Hapoelu od początku spotkania ruszyli jednak do ataku. Co prawda zdołali zdobyć gola, lecz aby myśleć o awansie musieli zdobyć trzy nie tracąc żadnego. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Hapoel tchnął w serca kibiców wiele optymizmu za sprawą gola jakiego zdobył Ovidiu Hoban. Mimo ogromnej determinacji na więcej jednak w tym spotkaniu nie było stać gospodarzy. Plany udziału w fazie grupowej Ligi Mistrzów trzeba było więc odłożyć na później, jednocześnie szykując się do rywalizacji w Fazie Grupowej Ligi Europy.
Utytułowani rywale w Lidze Europy
Hapoelowi w grupie K przyszło zmierzyć się z Interem Mediolan, Southampton FC i Spartą Praga. Mimo, że na pierwszy rzut oka łatwo było wskazać faworytów do awansu to jak się później okazało żaden z nich tego celu nie osiągnął. Największym zaskoczeniem grupy okazała się Sparta Praga, która z dorobkiem 12 punktów zajęła pierwsze miejsce w grupie. A Hapoel Beer Sheva po dwóch zwycięstwach nad Interem Mediolan (szczególnie dramatyczny przebieg miała druga potyczka z Interem w Izraelu – zwycięstwo 3-2 mimo, że to goście wygrywali już 2-0) i bezbramkowym remisie z Southampton o awansie z drugiego miejsca miało zdecydować właśnie spotkanie ze „Świetymi” w Anglii. Obie drużyny do tego spotkania przystępowały z takim samym dorobkiem punktowym. Mimo lepszemu bilansowi bramek na drugim miejscu przed ostatnią serią gier znajdował się angielski zespół. Bramki jednak nie miały w tym wypadku decydującego znaczenia. O pozycji między drużynami z takim samym dorobkiem punktów w Lidze Europy decydują bezpośrednie mecze. Dlatego właśnie Hapoel do awansu potrzebował przynajmniej bramkowego remisu.
Do przerwy jednak to Southampton był bliżej awansu, gdyż żadnej z drużyn do tego czasu nie udało się zdobyć bramki. Każda kolejna upływająca minuta drugiej połowy przybliżała gospodarzy do 1/16 finału, jednak na 11 minut przed końcem regulaminowego czasu gry na kąśliwe uderzenie z 16 metra zdecydował się Maor Buzaglo (Hapoel Beer Sheva). Piłka po jego strzale wylądowała w siatce, a to oznaczało, że Southampton musiał wygrać, by awansować.
W 90 minucie gospodarzom nadzieje przedłużył Virgil van Dijk doprowadzając do remisu, jednak więcej Southampton w tym meczu nie był w stanie osiągnąć. Sędzia zakończył mecz, a w izraelskim obozie zapanowała eksplozja radości. Ten wynik sprawił, że Hapoel Beer Sheva osiągnął historyczny sukces. Jeszcze nigdy klub, którego właścicielem jest Alona Barkat, nie dotarł do tej fazy europejskich pucharów!
A Łukasz Bortnik otrzymał nieoczekiwanie, bo na tak wczesnym etapie sezonu propozycję przedłużenia kontraktu o kolejne dwa lata, z której skorzystał. Hapoel zaś z Polakiem w sztabie na wiosnę o realizację kolejnych piłkarskich marzeń zmierzy się z Besiktasem Stambuł. Klubem, w którym kilkanaście miesięcy temu w roli konsultanta pomagał optymalnie wykorzystywać technologię GPSports. Czyżby przeznaczenie?